- Ile to jeszcze potrwa? – spytałam patrząc, jak stuka
opuszkami palców w ogromne okno wychodzące na Victoria Park. Nie odpowiedział,
zapatrzył się w dal i milczał.
- Zayn.. ja już tak dłużej nie mogę, rozumiesz?
Siadł obok mnie. Poczułam na szyi jego ciepłe usta.
- Przepraszam.. – wydusił z siebie wtulając głowę w moje ramiona.
Przełknęłam łzy i zdusiłam w sobie gniew.
- To wszystko na co cię stać, prawda? Zwykłe ,,przepraszam’’. – wstałam i zgarnęłam torbę z łóżka. Nie potrafiłam być na niego zła, ale coś we mnie pękło. Bezpowrotnie. Pragnęłam go. Wierzyłam mu i zawsze kiedy tego potrzebował byłam przy nim. A w zamian dostawałam jedno spotkanie w ciągu miesiąca i informacje od wszystkich wkoło, że kocha swoją Perry. I tysiące zdjęć ich przytulonych, całujących się. No i oczywiście zapewnienia, że to podstawione, że nic do niej nie czuje, że musi to robić, żeby jego prawdziwa miłość do mnie nie ucierpiała przez media i paparazzich. Czasem zastanawiałam się, czy nie wolałabym nie mieć prywatnego życia niż być ukrywaną lalką, do której można ciągle powracać, bo ona nie ruszy się z miejsca, w którym się ją poprzednio zostawiło.
Otarłam łzę. I spojrzałam na niego po raz ostatni. Twarz ukrył w dłoniach, ale nie ruszył się z łóżka.
- Droga wolna. Wracaj do Perry. Schodzę wam z drogi. Już nic wam nie przeszkodzi.
Zanim trzasnęłam drzwiami do pokoju, usłyszałam jak szepcze:
- Nie odchodź… A, proszę…
Wybiegłam przed hotel i złapałam pierwszą lepszą taksówkę. Najszybciej jak tylko mogłam wykręciłam numer Lou. Odebrał niemal od razu. Wybąkałam w słuchawkę, że jestem w taksówce, a potem łzy uwięzły mi w gardle i nie mogłam mówić. Lou jak zawsze od razu zrozumiał, że coś jest nie tak i kazał mi jechać prosto do siebie. Hotel, w którym się zatrzymał mieścił się tuż przy National Gallery, zajęło mi więc trochę czasu, zanim tam dojechałam.
Zapukałam do białych drzwi jego pokoju. Otworzył i natychmiast wpadłam mu w ramiona.
-Ammie, Boże, tęskniłem..- wyszeptał i pogładził mnie po głowie. – Cos się stało?
Łzy znów napłynęły mi do oczu, siadłam na skórzanej kanapie obrzuconej książkami i objęłam kolana ramionami.
- Zayn .. – wyszeptałam. – To koniec, Lou.
Przyjaciel usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Hej, Am! Zayn to kręciarz.. Ale nie chciał cię zranić… Przecież wiesz.
- Nie wiem!!! Cały czas mnie oszukiwał! A ja się łudziłam… jak mogłam być tak głupia?! – złapałam się za głowę.
Lou zaśmiał się melodyjnie.
- Nomu – Muu poklepała by cię po plecach i powiedziała: ,, Ammie, weź się w garść, mała. Życie to walka. Trzeba tylko znaleźć tych, o których i dla których warto walczyć’’.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie czarnoskórej niani, która wychowywała mnie i Louisa od małego, była naszą drugą mamą. Spojrzałam w oczy Lou. Były spokojne, uśmiechały się do mnie jak zawsze.
- Tylko dlaczego mnie tak upokorzył?? – spytałam nie spuszczając z niego wzroku.
- Bo nie wiedział, jaki skarb został mu dany. Am, jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką w życiu spotkałem. – tu nachylił się i pocałował mnie w czoło.
Otarłam mokre oczy i uśmiechnęłam się.
- Dzięki, braciszku. Jesteś najlepszy.
Opadliśmy na poduszki i już po chwili usnęłam czując się całkowicie bezpieczna. Obudziłam się dobrze po dziesiątej, na podłodze obok kanapy stał kubek z kawą i ciasteczka, a wszystko to opatrzone kartką, pokreśloną krzywymi literami pisma Lou. Napisał, że o jedenastej wróci i zabierze mnie do studio.
Błyskawicznie wchłonęłam kawę i ciasteczka, po czym spojrzałam w lustro i aż jęknęłam. Na policzkach zastygły czarne krople maskary, włosy miałam poczochrane, bluzkę wymiętą. Tylko prawdziwy przyjaciel nie wystraszyłby się mnie w takim stanie. Szybko doprowadziłam się do ładu w wypasionej łazience Lou i wypachniona rzuciłam się z powrotem na kanapę. Z jednej z książek wysunęło się zdjęcie Eleonor. Zmarszczyłam brwi. Nie byłam zazdrosna o Lou, po prostu… Znów złapałam się na usprawiedliwianiu swojego stosunku do związku mojego przyjaciela i jego dziewczyny. Dziwne uczucie, kiedy ktoś, kogo kochasz jak brata ma kogoś, kogo kocha w inny sposób. I kogo musisz znosić, bez względu na swoje nastawienie do tej osoby.
Mój telefon zawibrował, a mi serce podskoczyło w piersi. Zayn?! Spojrzałam na wyświetlacz. Nie Zayn. Louis. Czeka pod hotelem.
- Zayn.. ja już tak dłużej nie mogę, rozumiesz?
Siadł obok mnie. Poczułam na szyi jego ciepłe usta.
- Przepraszam.. – wydusił z siebie wtulając głowę w moje ramiona.
Przełknęłam łzy i zdusiłam w sobie gniew.
- To wszystko na co cię stać, prawda? Zwykłe ,,przepraszam’’. – wstałam i zgarnęłam torbę z łóżka. Nie potrafiłam być na niego zła, ale coś we mnie pękło. Bezpowrotnie. Pragnęłam go. Wierzyłam mu i zawsze kiedy tego potrzebował byłam przy nim. A w zamian dostawałam jedno spotkanie w ciągu miesiąca i informacje od wszystkich wkoło, że kocha swoją Perry. I tysiące zdjęć ich przytulonych, całujących się. No i oczywiście zapewnienia, że to podstawione, że nic do niej nie czuje, że musi to robić, żeby jego prawdziwa miłość do mnie nie ucierpiała przez media i paparazzich. Czasem zastanawiałam się, czy nie wolałabym nie mieć prywatnego życia niż być ukrywaną lalką, do której można ciągle powracać, bo ona nie ruszy się z miejsca, w którym się ją poprzednio zostawiło.
Otarłam łzę. I spojrzałam na niego po raz ostatni. Twarz ukrył w dłoniach, ale nie ruszył się z łóżka.
- Droga wolna. Wracaj do Perry. Schodzę wam z drogi. Już nic wam nie przeszkodzi.
Zanim trzasnęłam drzwiami do pokoju, usłyszałam jak szepcze:
- Nie odchodź… A, proszę…
Wybiegłam przed hotel i złapałam pierwszą lepszą taksówkę. Najszybciej jak tylko mogłam wykręciłam numer Lou. Odebrał niemal od razu. Wybąkałam w słuchawkę, że jestem w taksówce, a potem łzy uwięzły mi w gardle i nie mogłam mówić. Lou jak zawsze od razu zrozumiał, że coś jest nie tak i kazał mi jechać prosto do siebie. Hotel, w którym się zatrzymał mieścił się tuż przy National Gallery, zajęło mi więc trochę czasu, zanim tam dojechałam.
Zapukałam do białych drzwi jego pokoju. Otworzył i natychmiast wpadłam mu w ramiona.
-Ammie, Boże, tęskniłem..- wyszeptał i pogładził mnie po głowie. – Cos się stało?
Łzy znów napłynęły mi do oczu, siadłam na skórzanej kanapie obrzuconej książkami i objęłam kolana ramionami.
- Zayn .. – wyszeptałam. – To koniec, Lou.
Przyjaciel usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Hej, Am! Zayn to kręciarz.. Ale nie chciał cię zranić… Przecież wiesz.
- Nie wiem!!! Cały czas mnie oszukiwał! A ja się łudziłam… jak mogłam być tak głupia?! – złapałam się za głowę.
Lou zaśmiał się melodyjnie.
- Nomu – Muu poklepała by cię po plecach i powiedziała: ,, Ammie, weź się w garść, mała. Życie to walka. Trzeba tylko znaleźć tych, o których i dla których warto walczyć’’.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie czarnoskórej niani, która wychowywała mnie i Louisa od małego, była naszą drugą mamą. Spojrzałam w oczy Lou. Były spokojne, uśmiechały się do mnie jak zawsze.
- Tylko dlaczego mnie tak upokorzył?? – spytałam nie spuszczając z niego wzroku.
- Bo nie wiedział, jaki skarb został mu dany. Am, jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką w życiu spotkałem. – tu nachylił się i pocałował mnie w czoło.
Otarłam mokre oczy i uśmiechnęłam się.
- Dzięki, braciszku. Jesteś najlepszy.
Opadliśmy na poduszki i już po chwili usnęłam czując się całkowicie bezpieczna. Obudziłam się dobrze po dziesiątej, na podłodze obok kanapy stał kubek z kawą i ciasteczka, a wszystko to opatrzone kartką, pokreśloną krzywymi literami pisma Lou. Napisał, że o jedenastej wróci i zabierze mnie do studio.
Błyskawicznie wchłonęłam kawę i ciasteczka, po czym spojrzałam w lustro i aż jęknęłam. Na policzkach zastygły czarne krople maskary, włosy miałam poczochrane, bluzkę wymiętą. Tylko prawdziwy przyjaciel nie wystraszyłby się mnie w takim stanie. Szybko doprowadziłam się do ładu w wypasionej łazience Lou i wypachniona rzuciłam się z powrotem na kanapę. Z jednej z książek wysunęło się zdjęcie Eleonor. Zmarszczyłam brwi. Nie byłam zazdrosna o Lou, po prostu… Znów złapałam się na usprawiedliwianiu swojego stosunku do związku mojego przyjaciela i jego dziewczyny. Dziwne uczucie, kiedy ktoś, kogo kochasz jak brata ma kogoś, kogo kocha w inny sposób. I kogo musisz znosić, bez względu na swoje nastawienie do tej osoby.
Mój telefon zawibrował, a mi serce podskoczyło w piersi. Zayn?! Spojrzałam na wyświetlacz. Nie Zayn. Louis. Czeka pod hotelem.
No,no "nie byłam zazdrosna O Lou..."...oczywiście... ciekawe co z tego wyniknie ;)
OdpowiedzUsuńoczywiście na początek przeczytałam I rozdział, żeby się połapać i bardzo mi się spodobał! ; )) obyło się bez zbędnego wprowadzania w sytuację. Ciężko będzie czytać o Lou jako o bracie, ale dam radę, bo zamierzam przeczytać wszystkie rozdziały ; )
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie ; )
http://lucyhls-onedirection.blogspot.com/
Wow, ale fajne! Dobrze, ze masz duzo rozdzialow, bo umieram z ciekawosci xD Niestety Zayn jest zlym bohaterem, przynajmniej na razie. A Lou? Trudno mi zgadywac, co sie wydarzy dalej.
OdpowiedzUsuńXOXO, Domi.
[www.podajmireke.blogspot.com]
przez przypadek wpadłam na twojego bloga i muszę stwierdzić, że jest fantastyczny! przeczytałam dopiero pierwszy rozdział i śmiało mogę stwierdzić, że jest świetny i wciągający, planuję nadrobić zaległości w rozdziałach, bo serio twój blog zwrócił moją uwagę. :)
OdpowiedzUsuńjeśli masz wolną chwilę zapraszam do nas: http://theysaywearetooyoungonedirectionstory.blogspot.com/
z góry przepraszam za spam. :)
okay, idę dalej czytać. :)
Jeśli kończąc, to w taki sposób miałaś zamiar doprowadzić mnie do szału, gratuluję. Udało Ci się. Tak nie można! Za to powinni karać!
OdpowiedzUsuńA tak po za tym, ciekawie się zaczęło! Czytam dalej...