środa, 29 sierpnia 2012

XXXI Flightless Bird

Stałam przed lustrem patrząc na swoje odbicie niepewnie. Czarna sukienka trochę na mnie wisiała, nie mogłam przyzwyczaić się do mojej dojrzalszej niż kiedyś twarzy, makijażu. Mimo, że nie czułam się już ośmiolatką, nagły skok w dorosłość wciąż napełniał mnie strachem.
- Len, wyjaśnisz mi, po co to wszystko? - spytałam patrząc, jak wyjmuje z pudełka kremowe obcasy na platformie. Uśmiechnęła się.
- Niespodzianka. A teraz przymierz.
Buty pasowały idealnie, doskonale współgrały z sukienką. Len zaklaskała w dłonie po czym ułożyła mi włosy.
- No! Jeszcze tylko wskoczę w jakiś ciuszek i możemy śmigać. Gdyby Harry przyszedł otwórz mu drzwi.
- Harry?! - zachowanie Len coraz bardziej mnie dziwiło. - Myślałam, że idziemy gdzieś we dwie..
Zaśmiała się tylko i kręcąc tajemniczo głową zniknęła w łazience. Minuty dłużyły się straszliwie, a ja niespokojnie chodziłam od ściany do ściany. Wybiła osiemnasta. Len siedziała jeszcze w toalecie kiedy usłyszałam nieśmiałe pukanie do drzwi. Po chwili moim oczom ukazał się Harry w ciemnej marynarce z muszką pod szyją i czarującym uśmiechem na twarzy.
- Ammie, ślicznie wyglądasz. - wyznał uśmiechając się szerzej. Zawstydziłam się lekko i miałam zarzucić "ciętą ripostą", ale Marlen z impetem wypadła z łazienki i odebrało mi mowę. W pudrowej przylegającej do ciała sukience z żółtym paskiem i burzą loków opadających łagodnie na ramiona prezentowała się wprost olśniewająco.
- Co tak patrzycie, lecimy! - zadyrygowała i chwilę później siedzieliśmy już w taksówce.
- Powiecie mi gdzie jedziemy, czy nie? - zniecierpliwiłam się widząc ich zagadkowe miny. Oboje na raz pokręcili głowami. Mogłam się tego domyśleć. Spisek.
- Lekarz nie byłby zadowolony, gdyby zobaczył mnie wychodzącą z domu w takim stroju. - mruknęłam jeszcze naburmuszona.
Taksówka zatrzymała się z piskiem opon pod jakimś budynkiem, chyba domem. Harry pomógł mi wysiąść z auta, a Marlen krzyknęła cała rozpromieniona:
- No i co, Am, poznajesz dom Hazzy??
Zmieszana pokręciłam głową. Nic sobie nie przypomniałam.
- Spokojnie. - Len podeszła do mnie i objęła wyperfumowanym ramieniem. - Na razie wejdźmy do środka. Jestem pewna, że i tak przypomnisz sobie dziś wszystko.
Spojrzałam na Harrego. Uśmiechnięty, wzruszył tylko ramionami i poprowadził nas do drzwi. Pod naciskiem jego ręki skrzypnęły i ukazały nam jasne, przytulne wnętrze. Nie zdążyłam jednak zobaczyć mebli, gdyż sekundę po naszym wejściu w całym domu zgasło światło. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi za plecami. Len przycisnęła mnie do siebie, czułam, że jest podniecona. Kiedy usłyszałam stłumione szepty dochodzące z końca salonu strach zawładnął moim ciałem.
- Harry??Co to do cholery jest?! - wydusiłam spocona.
- To jest... - żarówki na powrót rozbłysły, a ja ujrzałam kilkadziesiąt uśmiechniętych twarzy przybranych w kolorowe czapeczki. - NIESPODZIANKAAA!!!!!
Potem wszystko działo się bardzo szybko. Nieznajomi ludzie, którzy wyskoczyli zza kanap, ścian i szaf w salonie otoczyli mnie, Len i Harrego. Przestraszona patrzyłam na te obce mi twarze śmiejące się  z serdecznością, na wyciągnięte ku mnie ramiona i ręce oblepiające moje ciało ze wszystkich stron. Nie wiedziałam, co mówić, co robić. Zakłopotana i zdezorientowana desperacko szukałam ratunku w Len, ale ona tylko witała się ze wszystkimi, nie zważając na moją reakcję.
- Am, jak miło cię znów widzieć! - słyszałam co chwilę.
- Wyładniałaś!! Szpital ci posłużył! - dudniło do mnie ze wszystkich stron.
- Kopę lat! Tęskniliśmy! - docierało do moich uszu napawając lękiem.
Dygocząc cała pociągnęłam Len za rękę. Odwróciła się do mnie zdziwiona.
- Co to jest?! Kim są ci ludzie?! - głos uwiązł mi w gardle. Patrzyłam na nią oczami pełnymi łez, najchętniej uciekłabym stamtąd do swojego mieszkania.
- Ci ludzie to twoi przyjaciele. - Marlen potrząsnęła głową uśmiechając się do wciąż napierających na nas twarzy. - Nie stresuj się, nawet jeśli ich nie pamiętasz, oni ci siebie przypomną. No już, nie panikuj. To tylko mała imprezka powitalna, wszyscy znajomi bardzo się stęsknili. Zachowuj się swobodnie, rozluźnij się. No, głowa do góry.
Poklepała mnie po ramieniu i wróciła do rozdawania uśmiechów. Przełknęłam łzy i zdusiłam w sobie lęk. Oddychając głęboko zanurzyłam się ponownie w tłum "moich przyjaciół" i z pobladłymi wargami odpowiadałam niepewnie na każde miłe słowo.
- Ammie, kochana, jak się masz..?
 - Cudnie wyglądasz, jakbyś nigdy nie chorowała!
- Pamiętasz mnie? Nie mów, że nie, bo chyba umrę!
- Mała Am, nasza Mała Am!
Po paru minutach poczułam się pewniej, choć lęk wciąż przepełniał mnie od środka. Tłum wokół przerzedził się, ci, którzy już mnie powitali sunęli teraz do pomieszczenia, skąd dochodziły smakowite zapachy. Kiedy zamieniłam słowo z ostatnią osobą Harry podszedł mnie od tyłu. Poczułam jego ciepłe usta na karku.
- I jak? Przypomniałaś sobie kogoś?
Pokręciłam głową. Miałam ochotę nawrzeszczeć na niego i Len za tę dość osobliwą niespodziankę, ale stłumiłam w sobie złość. Harry widząc moją niepewną minę pogładził mnie po policzku.
- Am, obiecuje ci, że tej nocy będziesz się świetnie bawiła. Nawet, jeśli pamięć do wszystkich tych twarzy nie wróci. Tylko błagam - daj sobie szansę. Pozwól sobie poznać dawnych przyjaciół od nowa. Dobra, koniec wykładu. Chodźmy do kuchni.
Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do pomieszczenia, gdzie zgromadzili się wszyscy. Moje serce uspokoiło się trochę, gdy zobaczyłam Nialla stojącego na kuchennym blacie. Przepasał się fartuchem, a na jego głowie dumnie spoczywała czapka kucharska.
- Panie i panowie, z okazji szczęśliwego powrotu Ammie do naszego grona, szef kuchni - sławny na cały świat Niall Horan proponuje wam zestaw specjalnych drinków i przystawek, których można będzie skosztować za kilkanaście minut, C A Ł K O W I C I E za darmo!! - zamachnął się wskazując na serowe bułeczki rumieniące się w piekarniku. - A na razie wszystkich chętnych zapraszam na parkiet!!
Tłum wylał się do salonu, a stamtąd schodkami do ogromnego pomieszczenia z przeszkloną ścianą wychodzącą na ogród z tyłu domu. Antyczne rzeźby stały tutaj pod ścianami, meble zostały odsunięte ze środka, a do sufitu doczepiono różnokolorowe lampiony. W rogu pokoju zobaczyłam Liama obsługującego coś wyglądającego jak rozbudowane radio. Po chwili w całym pomieszczeniu rozbrzmiała piosenka, której tytuł wyświetlił się na ekranie zamontowanym na jednej ze ścian. Napełniona dobrą energią tej nuty i widokiem Liama uśmiechnęłam się sama do siebie. Może Harry i Len mają rację - to będzie udana noc - pomyślałam i zauważyłam podpierającego ścianę Zayna. Obserwował każdy mój ruch, śledził mnie niczym płatny zabójca. Przemogłam w sobie uczucie wstrętu i chęć wygarnięcia mu wszystkiego i odeszłam z powrotem do kuchni. Len siedziała przy stole w otoczeniu trzech dobrze ubranych dziewczyn. Niall doprawiał wyjęte z piekarnika bułeczki.
- O, kto zaszczycił nas swoją obecnością! - zaśmiała się Len, kiedy tylko przekroczyłam próg i zajęłam miejsce obok niej. -Am, nie pamiętasz zapewne Maggie, Sophie i Lizzy. Maggie to twoja kumpela ze szkolnej ławki, Sophie poznałyśmy kiedyś w National Gallery, gdzie pracuje, a Liz to siostra Nicka - twojego przyjaciela.
Przywitałam się z każdą po kolei. Dziewczyny były spięte, nie wiedziały jak ze mną rozmawiać. Takie podenerwowanie daje się wyczuć na kilometr, nawet jeśli jest dobrze skrywane.
- Am.. jak się czujesz? Pamięć nie wróciła, prawda..? - spytała Liz.
Pokiwałam głową ze smutkiem.
- Nie wszystkie wspomnienia zostały mi odebrane, ale dzięki Marlen i chłopakom zaczynam żyć normalnie.
Len chciała prawdopodobnie podziękować mi za miłe słowa, ale zapach bułeczek Nialla tak zawrócił jej w głowie, że zapomniała o bożym świecie. Sophie, Lizzy i Maggie uśmiechnęły się przepraszająco i tak jak Len zajęły wyrobami sławnego na cały świat szefa kuchni.
Wzdychając ciężko wróciłam na parkiet. Ignorując natarczywe spojrzenie Zayna podeszłam do Liama.
- Ammie! - uśmiechnął się machając ręką w gipsie. - Zobacz, co mi zrobili..
- Biedaku! - rozczuliłam się i serdecznie go przytuliłam. A potem wystartowałam z pytaniami. Musiałam wybadać parę rzeczy. - To, że ciebie wypuścili to nic dziwnego, ale dlaczego Zayn opuścił izolatkę? Zbajerował pielęgniarkę?
Liam zaniósł się donośnym śmiechem.
- Nie, co to to nie. Po prostu obiecał, że będzie grzeczny, a kiedy to nie podziałało zagroził szpitalowi procesem w sądzie. No i go wypuścili.
Zacisnęłam pięści. Sprytnie, Zayn.
- A, jeśli mogę wiedzieć, kto zaprosił go na moją imprezę powitalną, po tym, jak nas pobił?
- Am, nie można wiecznie żywić urazy. Pogodziliśmy się, wszystko jest w porządku. Jeśli nie chcesz, po prostu z nim nie gadaj.
Zagryzłam wargi.
- Liam, a... czy Louis jest tutaj..?
Rozglądnął się po sali i wskazał głową na postać w dżinsowej kurtce i bordowych spodniach. Serce załopotało mi w piersi, plecy oblał gorący pot. Wspomnienie wczorajszego spotkania ożyło na nowo. Półprzytomnie pożegnałam Liama i wtopiłam się w tłum ludzi na środku sali. Nie zrobiłam jednak tego zgrabnie, bo potknęłam się i cudem uniknęłam bliższego kontaktu z podłogą. Tym cudem był Louis, który pojawił się w odpowiednim momencie i chwycił mnie za ramię.
- Jeszcze się dobrze impreza nie rozkręciła, a ty już chcesz wracać do domu karetką? - uśmiechnął się wprawiając mnie w straszliwe zakłopotanie. Zaraz potem znienawidziłam Liama za kawałek, którym zmusił Louisa do poproszenia mnie o wolny taniec. Dookoła już tworzyły się falujące do muzyki pary. Nawet Zayn wstał i patrząc na mnie z zaciśniętymi szczękami porwał jakąś uśmiechniętą brunetkę do tańca.
- Am.. - usłyszałam szept Lou przy uchu, poczułam jego oddech na szyi, rozgrzaną rękę na talii. Moja dłoń zdawała się idealnie pasować do jego, jakby złączyły nas niewidzialne nici, zszywając ze sobą na zawsze.
- Am, ucieknij ze mną. - szept Lou był gorączkowy, ścisnął moją dłoń mocniej. Czułam niespokojnie bicie jego serca przebijające się przez dżinsową kurtkę. - Błagam. Chociaż na parę dni.
Nie wierzyłam w to, co słyszę.
- Na parę dni, do Doncaster. Polecisz samolotem, ja dojadę. - znów ścisnął mocniej moją rękę. Cały drżał.
- Lou, to nie ma sensu.. Co z Eleono..
- Nie mów o niej, błagam. To, co powiedziałem wczoraj, było prawdą. Nie chcę całe życie cierpieć. Chcę być z osobą, którą kocham. Z tobą. Chociaż na parę dni..
Próbowałam odsunąć się od niego, jednak trzymał mnie mocno.
- To niemożliwe! Jesteś rozgorączkowany! Nie możesz zostawić dla mnie Eleonor, ja nie mogę zostawić Harrego. - wyszeptałam przełykając wielką gulę rosnącą w gardle. Tak bardzo kochałam jego dłonie zaciskające się na mojej talii, ale wiedziałam, że zostając dłużej w ich objęciach postąpię niemoralnie. Szarpnęłam się, ale nie pozwolił mi się wyrwać.
- Błagam. - wyszeptał, jego blada twarz mieniła się w świetle lampionów. - Błagam, tylko na parę dni. Ammie. Nie rób mi tego. Jedź ze mną. Nie odchodź. Błagam...
Słuchałam tego gorączkowego szeptu i przestałam się siłować. Błoga niemoc ogarnęła moje kości. Kochał mnie. Ja kochałam jego. A miłość jest ślepa. 
 - Bóg najprawdopodobniej potępi mnie na wieki, jeśli z tobą pojadę.- wyszeptałam.- Nie mogę, Lou. Sam dobrze wiesz, że nie mogę...
Odsunął się ode mnie, puścił moją dłoń. Jego zaszłe łzami oczy patrzyły na mnie nieprzytomnie.
- Dobrze więc. Nie jedź. Nie musisz mnie kochać. Nie masz ku temu żadnych powodów.
Skoczyłam do niego i wtuliłam w jego kurtkę.
- Kocham! Pojadę.
Rozbrzmiały końcowe nuty piosenki. Nikt nie słyszał naszej rozmowy, wszyscy pochłonięci byli sobą. Tylko Zayn co chwilę łypał na nas oczami z dziwnym, okropnym wyrazem twarzy.
- Bądź gotowa. Lot już zarezerwowałem, jutro wieczorem wylecisz. Na wszelki wypadek polecę samolotem z innego lotniska. Musisz się spakować i nikomu nie mówić, że będę z tobą. Jedziesz do Doncaster odpocząć. Sama. - oddech Lou rozwiał mi włosy. Poczułam jeszcze jego policzek na czole, zanim Harry odbił mnie do tańca.
- Hazza... - spojrzałam na niego przegryzając łzy. ''Nie chcę, nie mogę cię zranić. Nie mogę.'' - przebiegało mi przez głowę, biłam się z myślami. Kiedy wiesz, że niedługo złamiesz serce komuś, kto naprawdę cię kocha, czujesz się okropnie pusty w środku.
- Słucham...? - uśmiechnął się, wdychając zapach moich perfum.
Spuściłam wzrok tłumiąc żal, który napływał do oczu łzami.
- Nic.. - szepnęłam ledwie słyszalnie. - Nic..
Impreza udała się wspaniale. Odnowiłam wiele kontaktów, dowiedziałam się trochę o "starej sobie". Patrzyłam jak Len i Niall razem rozdają drinki a potem wspólnie podbijają parkiet. Zayn resztę imprezy przetańczył z seksownymi dziewczynami, a Liam świetnie sprawdzał się jako DJ ze swoją złamaną ręką. Przegadałam pół imprezy z Lizzy, Maggie oraz Nickiem, a z Sophie wytańczyłam się ( na miarę swoich obecnych sił ) do szybszych piosenek. Lou już nie zobaczyłam tego wieczoru, ale nie mogłam przestać o nim myśleć. Nawet kiedy wracałam do domu taksówką, oparta na ramieniu Harrego i otoczona jego troskliwością, w mojej głowie dwoiły i troiły się pytania bez odpowiedzi. I wciąż czułam jego policzek na czole.
 Have I found you
Flightless bird

jealous, weeping 
or lost you, american mouth
Big pill looming
 


----------------------------------------
W końcu znalazłam chwilę, żeby napisać nowy rozdział. Przeszkodziła mi trochę Barcelona, ale już jestem w domu (:
Koniecznie przesłuchajcie linki, które zamieściłam w dzisiejszym rozdziale. Kocham obie piosenki, mam nadzieję, że się spodobają. No i dziękuję, rzecz jasna, za wszystkie komentarze, uwielbiam Was, ale pewnie znów się powtarzam :D
A, i na deser polecam pełen humoru blog TheSimpsonizer. Kocham ją, a ona o tym dobrze wie (: . Oceńcie sami i dołączcie do grona wielbicieli tej dziewczyny, bo warto, oj warto!
http://royal-life-with-one-direction.blogspot.com
Trzymajcie się xxx

18 komentarzy:

  1. Rany.....jakie to jest piękne.....czytając miałam oczy pełne łez i zasłaniałam usta ręką...NA SERIO!
    Coś pięknego...Coś pięknego.....

    I zapraszam na pierwszy rozdział ----->http://dream-of-london.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, tak.. idealne, jak zwykle :)
    ... i Lou! Zdecydowanie mój ulubiony wątek w tej historii, zastanawiam się tylko kiedy Niall zdążył zostać światowej sławy kucharzem...?
    Poślij go do jakiejś cukierni, by się podszkolił - nie roztyj go tylko!
    A w międzyczasie nadrabiaj moje rozdziały, wkrótce dobijam do setki!

    xx

    www.ho-run.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu oczy mi się zaszkliły, czytając to!
    Rozdział jest Meeega!

    Ammie będzie z Lou? Proszę powiedz, że będzie! ;)

    Czekam niecierpliwie na nastepny rozdział!



    Zapraszam --- > onelove-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. oo genialny jest! *.*
    Szkoda mi tego Harrego.. ;c

    OdpowiedzUsuń
  5. no nareszcie nareszcie!!! :) i jak tam w Barcelonie? pisoenki świetne :) a rozdział jeszcze lepszy!!! ojj jak on porwał ją do tańca :)) słodkie... niech beda razem :P no ale to trudna sytuacja :(( no nic, czekam na nn mam nadzieje ze pojawi sie szybciej :) zapraszam tez do mnie na nowy rozdiał i do obserwowania bloga :) nowy na:
    http://onedirection-moments-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne....Jak to czytałam, aż mi łzy leciały...
    Z kim będzie Ammie ? Szkoda mi strasznie Harrego..Niech ona zacznie do niego coś czuć i niech będą ze sobą... ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. no doczekaliśmy sie ;))
    rozdział ja pierdziele dziewczyno rozmowa Lou z Ammie i ta piosenka normalnie poezja naprawde prawie sie rozpłakałam czekam z niecierpliwością na kolejny Paulina xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach, uwielbiam! I nie mam zielonego pojęcia jakim cudem uda mi się doczekać kolejnego rozdziału w spokoju... Dawaj już! Teraz! Natychmiast! ;d
    Ammie jest strasznie zagubiona. Znaczy tak przynajmniej mi się wydaje. Ceni Harry'ego za jego troskliwość, ale to z Louisem chce być. Uch, ciężka sprawa.
    No to ja czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam (:

    OdpowiedzUsuń
  9. KOCHAM tego bloga i KOCHAM to opowiadanie, dziewczyno jesteś GENIALNA!!!. Niall mnie rozwala w twoim opowiadaniu;))Nie nie nie nie nie !!!! Tylko nie z Lou ,niech nie zostawia Harrego,on sobie biedny żyły podetnie jak go zostawi...Czekam też na trochę dłuższy wątek z Zaynem:). Oczywiście czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej dzięki, że wpadłaś i oceniłaś moje świeże opowiadanie. :) Dużo to dla mnie znaczy. Przeczytałam wszystkie rozdziały i bardzo mi się spodobały zwłaszcza to, że Am straciła częściowo pamięć - genialny pomysł. Natomiast wolałabym, aby ona była z Harrym, Zayn w ogóle na nią nie zasługiwał jednym słowem pustak, Louis mógłby być z tą swoją, a ona pokochała tak szczerze Harrego. :) Jednakże Tobie to zostawiam. Chciałabym, abyś mnie informowała z góry bardzo dziękuję i pozdrawiam kufer-szczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny rozdział :)
    Niecierpliwie czekam na next ;)
    Szur

    OdpowiedzUsuń
  12. JEJCIUUUU .! GENIALNE .! I JESZCZE MOJA ZMIERZCHOWA PIOSENKA <3
    KOCHAM CIĘ ZA TEGO BLOGA <3

    CZEKAM NA NEXT <3

    OdpowiedzUsuń
  13. NIE!!!! Czemu ona robi to Harremu? Czym on sobie na to zasłużył?! Jak ja nie lubię Louisa w tym opowiadaniu! To już wolałam jak była z Zaynem!

    http://from-hatred-to-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG! Cudowny.:D
    Spodobała mi się scena z Louisem, szkoda mi Harrego, a Zayn niech się ruszy!
    Nie mogę się zdecydować którego z nich wolę>:P
    Pozdrawiam./z

    OdpowiedzUsuń
  15. o Boże!!!
    cieszę się, że Lou wyznał Am miłość, ale dlaczego ona się zgodziła na jego propozycję??
    no wiem, że ona go kocha, a on ją, ale co z Hazzą?? co z Eleonor?? ich nienarodzonym dzieckiem?? co będzie zespołem??
    mam nadzieję, że Am się opamięta i nie wyjedzie do Doncaster :)
    czekam na NN! ;**

    u mnie, nowy rozdział ;]
    http://dream-of-another-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. On ją kocha *.* Jeśli by jej to wcześniej powiedział , by nie straciła pamięci ';x czekam, czekam na następny :) x

    OdpowiedzUsuń
  17. Po raz któryśtam mówię, że masz genialne opowiadanie i wgl uwielbiam! ;DDD
    Achh, wiedziałam, że Lou coś do niej czuje. W ogóle ja bym się przeraziła, gdyby zaciągnęli mnie do "obcego" mieszkania w sukience, a później grupa ludzi wylazłaby z ciemności. Masakra xD Dobrze, że to jej przyjaciele, ale domyślam się, jak Ammie się czuła.
    Zayn jaki szantażysta, straszy pielęgniarki sądem... Nieładnie... W sumie to mogliby go skierować na przymusowe badania psychiatryczne i nic by nie mógł zrobić. W końcu ktoś, kto bije własnych przyjaciół, a później patrzy się na nich niczym jakiś lew na biedne antylopy, nie jest w pełni poczytalny. Ale co ja tam wiem, nie siedzę w jego głowie xD
    A Ammie nich ucieka do Doncaster, niech najlepiej tam zamieszka z Louisem, w żółtym domku na wzgórzu, z jednorożcem, kotami i gromadką dzieci ^^ Ooo... A gdyby zeswatać Harrego i Eleanor? Dobra, głupi pomysł. Ale i tak jestem w TeamLouis i nie mogę się doczekać, co będzie dalej. ;]
    ii... o rany, prawie się poryczałam czytając twój komentarz u mnie na blogu, to by mi wystarczyło, a jeszcze tuu... owhhh, dzięki, dzięki, dzięki! normalnie brak mi słów <33

    Pozdr. xxx

    royal-life-with-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział jest.. niesamowity! Bardzo mi się podoba i będę tu już stałą czytelniczką ;-)
    Czekam na następny <33
    Pozdrawiam ...

    OdpowiedzUsuń