wtorek, 26 czerwca 2012

VI Taken

Zerwałam się z łóżka, oblana potem. Zegar na ciemnej ścianie pokoju rodziców Eleonor wskazywał 3:30. Przeczesałam ręką wilgotne od potu włosy i przygryzłam wargi. Coś było nie tak. Popatrzyłam na śpiącego obok Zayna. Jego usta wygięły się w delikatnym uśmiechu, jeśli rzeczywiście spał, to musiał śnić o czymś przyjemnym. Poczułam dziwną pustkę. Mimo tego, że leżałam obok chłopaka moich marzeń, mimo że mu wybaczyłam i znów trzymał mnie za rękę, wydał mi się dziwnie daleki. Jakby, jakby nie był... w jednej chwili wszystko do mnie dotarło. Zayn nie był mój. Nigdy. Ani na chwilę nie miałam go sama dla siebie. Jego głowę zaprzątało tysiące ważniejszych spraw. Tysiące dziewczyn wspinających się po jego autograf, tysiące tych, z którymi być może poza moimi plecami się umawiał, w końcu tych, które kochał... Zayn nie mógł mnie kochać. Nie chciał mnie kochać. Nie przemknęło mi w tamtej chwili przez głowę, że może być całkiem odwrotnie.
Wyślizgnęłam się z łóżka i zbiegłam do salonu. Na kanapach i podłodze spali co wytrwalsi imprezowicze. W ciemnościach nie rozpoznawałam twarzy, choć wydawało mi się, że na oparciu kanapy widzę bujne loki Harrego.
Kiedy dyskretnie wymykałam się z domu, wpadłam na czyjeś twarde plecy. Oczywiście runęliśmy na podłogę, ale o dziwo nikogo to nie zbudziło.
- Kto to..?! - usłyszałam przerażony szept Nialla. - Harry, to ty..?
Uspokoiłam go.
- Szszz, to tylko ja, Ammie. Muszę jechać.
Niall zdecydowanie zagrodził mi drzwi wejściowe, napinając przy tym mięśnie i sapiąc jak Leonidas z "300".
- Am, dopóki ja tu pilnuję wyjścia, nie opuścisz rezydencji rodziców Eleonor!
Dobre pięć minut siłowałam się z nim, a kiedy to nie wyszło, rozpoczęłam negocjacje.
- Niall, obiecuję, jeśli mnie wypuścisz, załatwię ci gofry Marlen z podwójną czekoladą i miłym dodatkiem..!
Chłopak uniósł brwi z zaciekawieniem. Wygrałam te negocjacje.
- Jakim dodatkiem..?
Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Wszystko w swoim czasie, Niall.  A teraz mnie wypuść, do cholery!
Z nosem przytwierdzonym do zaparowanej szyby taksówki napawałam się nicością, w której pogrążyły się moje myśli. Byłam zawieszona gdzieś w przestrzeni, nie czułam zmęczenia, nie czułam samotności. O niczym nie rozmyślałam. Ogarnęła mnie chłodna obojętność. Miałam tylko ochotę wziąć prysznic, a potem wyjechać. Wyjechać jak najdalej. Od Zayna i swojej własnej naiwności.

2 komentarze:

  1. Najlepiej opisana historia z One direction jaką czytałam ;) Bardzo mi sie podoba i czekam na następne rozdziały...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale! U mnie również nowe rozdziały: www.ho-run.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń