czwartek, 28 czerwca 2012

VIII Forever young

Lekarz przypatrywał mi się uważnie i co chwila zapisywał coś w brulionie. Sprawdził wskazówki aparatur, do których byłam podłączona i pokiwał głową.
- Mhm, tak też podejrzewałem. Wynik nie mógł być inny.
Louis ścisnął moją rękę blady z przerażenia.
- Anemia. - zawyrokował doktor. - Nie ma sensu przykuwać tu pani do łóżka. Proszę wrócić do domu i stosować się do rad, które pani zapisałem. Zero wysiłku fizycznego. Witaminy. Minerały. Dużo wody i warzyw. No i przede wszystkim miłe towarzystwo.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na przestraszonego Louisa z litością.
- Nie panikuj, jeszcze nie umieram.
Marlen i Niall zaśmiali się w kącie sali.
- To co, wychodzimy stąd? - spytałam, kiedy lekarz uwolnił mnie od kroplówek,splątanych rurek i kabli.
Lou podskoczył jak oparzony.
- Nie ruszaj się! Poczekaj, siedź tu! Przyniosę wózek!
Niall szeptał coś pod nosem do Len, która zanosiła się śmiechem.
Zacisnęłam pięści.
- Niall!! Jeśli już musisz sobie ze mnie kpić, mów na głos, z chęcią się pośmieję!!
Chłopak pokręcił głową i wskazał na Louego, który przytargał wózek.
- Nie dyskutuj, Ammie, tylko wsiadaj! - przedrzeźniał Louisa, a Len dusiła się ze śmiechu.
Znużona żartami Nialla wsiadłam na wózek i wściekła dałam się wieźć Lou przez kręte korytarze szpitala. Kiedy zbliżaliśmy się do wyjścia, pokusiłam się o nutkę sarkazmu.
- Lou, nie mam nic przeciwko wózkom inwalidzkim, ale nie czuję się specjalnie niepełnosprawna. Może zrobimy zamianę - ty usiądziesz, a ja cię popcham?
Przemilczał moją uwagę i z miną wojownika parł na drzwi.
- Czy na ulicy też będziemy tak paradować?!
- Ammie, jesteś chora, a ja za punkt honoru postawiłem sobie doprowadzenie cię do porządku. Więc jeśli możesz, nie utrudniaj.
Wyjechaliśmy na ulicę, gdzie w czarnym samochodzie czekał Hazza i Liam. Lou ostrożnie " zapakował " mnie do auta, po czym wrzucił wózek do bagażnika i sam zajął miejsce obok mnie.
- Am, miło mi powitać cię w klubie życiowych nieudaczników i pierdół.
Przybiliśmy żółwika.
- Ciekawe ile będzie cię jeszcze woził po okolicy  tym wózkiem.. - szepnął Harry z uśmiechem, przyglądając się odbiciu Louisa we wstecznym lusterku.
- Do kiedy będzie trzeba. - Lou zmarszczył brwi i do końca drogi już się nie odezwał. Zauważyłam, że Liam z trudem powstrzymywał śmiech.
- Dlaczego moje mieszkanie wygląda jak dom rodziców Harrego?  - spytałam niedowierzając, że przez najbliższe pare tygodni mam tu mieszkać. - Przecież doskonale poradziłabym sobie sama..
- Lou chciał ci zapewnić najwyższy komfort, a mój dom nadaje się do tego najlepiej. - podsumował Harry.
- Niall też będzie z nami mieszkał?! - ucieszyłam się.
- Tak. Zayn też. Cały band. Sama słyszałaś - najważniejsze jest miłe towarzystwo! - Lou wymusił uśmiech, ale widziałam, że nie był zadowolony.
Zayn... Nie, ja chyba nie wrócę tu do zdrowia. Inaczej pojmowałam " miłe towarzystwo ". Ostatecznie jednak zdusiłam w sobie zażenowanie i wzruszyłam ramionami.
-  Niech wam będzie.. Co mnie nie zabije...
- .. to cię wzmocni! - dokończył Liam machając z dumą ręką na temblaku.
Harry zagnał nas do domu, a właściwie zagnał Lou i Liama, bo mnie wepchnął siłą razem z wózkiem.
- Szybko wchodźcie, zdążymy zrobić Niallowi kanapeczki!

2 komentarze:

  1. Kocham Nialla i inwalidów <3
    Serio, mega ciekawy blog i polecam :
    www.ho-run.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz się zacznie <3 ... Super świetny blog ,nie zapomnij ,że czekam na następny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń