niedziela, 15 lipca 2012

XIV Total eclipse of the heart

- Kurde. No to plama. - podsumowała Marlen wyrzucając ostatnią frytkę do Tamizy. Światła Londynu odbijały się od spokojnej tafli wody, migocząc jak setki lampek choinkowych. Po rozmowie z Lou spakowałam  rzeczy i wróciłam do swojego mieszkania, w którym zakwaterowała się Len. Żaden wózek inwalidzki nie mógł mnie powstrzymać, uodporniłam się nawet na zawiedziony wzrok Nialla i ironiczne komentarze Liama. Harrego już tego wieczoru nie widziałam.
- Mała Am..? Co teraz zrobimy?? -
Pociągnęłam nosem.
- Nie wiem, Len. Ja się chyba poddaję. Z Zaynem koniec,  Harrego wykorzystałam, a Louisa..
Zawahałam się.
- Kochasz. - dokończyła bez zbędnych trudności Len. Pociągnęłam obfity łyk coli i niechętnie pokiwałam głową.
- Ale to nic nie zmienia. On traktuje mnie jak siostrę.
To, co mówiłam, było całkowitą prawdą. Lou nie mógł traktować mnie inaczej. Nie po tylu latach spędzonych na graniu w podchody, skakaniu po opuszczonych domach i zabawach w dorosłe życie.
- Am.. Nie możesz całe życie czekać na niego. To strata Lou, jeśli cię nie chce..
- Len, on nawet nie wie, że go kocham! - parsknęłam i powstrzymałam wzbierające w oczach łzy. Uczucie niemocy ogarnęło moje kości.
Przyjaciółka zadumała się i po chwili jej oczy zapłonęły.
- Mam!! Dowie się o tym. Już czas.
- Nie waż się mu tego mówić !!! - krzyknęłam trochę za głośno, zwracając na siebie uwagę spacerujących po moście ludzi. Len pokręciła przecząco głową.
- Nie,nie! Spokojnie! Napiszemy list.
Jak wymyśliła, tak też zrobiła. Późną nocą żółta koperta leżała przed nami na stole kuchennym.
- Len, ja tego nie wyślę. - zapowiedziałam stanowczym tonem.
Jak powiedziałam, tak oczywiście nie zrobiłam. Rano koperta oczekiwała spokojnie w czerwonej skrzynce pocztowej na Boogalo Street. Miałam nadzieję, że jakimś cudem wyparuje stamtąd i zniknie na zawsze. Nie lubiłam mówić za dużo, szczególnie kiedy wiedziałam, że swoimi słowami nic nie zmienię.
- Len, co my zrobiłyśmy?? - chwyciłam ramię przyjaciółki, kiedy wracałyśmy do mieszkania po pozbyciu się ciążącej koperty.
Marlen uśmiechnęła się tylko i zaszeleściła tysiącem bransoletek na ręce.
Wieczorem, kiedy leżałyśmy pod górą popcornu i litrami coca coli pod nogami oglądają Epokę Lodowcową, Hazza zapukał do drzwi.
- Am, pogadajmy, ok?
Zgodziłam się, choć przeczuwałam, że nie będzie to zwykła gadka - szmatka. Mina Harrego zdradzała zakłopotanie.
- Zayn jest znów z Perrie. Oficjalnie. W związku z tym...co z naszym...co z nami??
Nie wiem ile razy w ostatnim czasie powstrzymywałam łzy. Jakieś 414265711 + teraz.
- Nic nie zmieniamy. Na razie. - wydusiłam z siebie cicho.
Hazza uśmiechnął się, a kiedy znikał w drzwiach czarnej limuzyny, widać było, że jest wesoły. Nie mogłam  powiedzieć tego samego o sobie. Wróciłam do oglądania głupich mamutów i żałosnych leniwców, sama czując się jak nieśmieszna bohaterka tego jakże inteligentnego filmu.


3 komentarze:

  1. No wspaniały blog, ale chcę, żeby twoja bohaterka była z Lou (słodziaki :D )
    No i zapraszam na długgi (ahahha) rozdział u mnie, to już 29 :)
    www.ho-run.blogspot.com Zapraszam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Glupia sprawa z Louisem. Myslalam ze na serio chodzi mu o Am i Hazze. A tu taka lipa. Z tym listem... Moze byc ostro. Mi sie wydaje, czy Harry jakby sie cieszyl z tego 'zwiazku' z Ammie?
    Swietnie piszesz, wiesz?
    Domi (www.podajmireke.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe! Bellisima!
    [jedno ALE!: Jestem stanowczym obrońcą Epoki Lodowcowej i to naprawdę fajny film! - to tak na wszelki wypadek, jakby ktoś miał jakieś wątpliwości XD]
    Jak Szur poleciła mi Twojego bloga, przeraziłam się ilością notek, ale teraz widzę, że nie ma strachu - są stosunkowo krótkie. Dziś zaczęłam od 3 i jestem już przy której? No?
    Szalona SS&S

    OdpowiedzUsuń